Kategorie
Opinie i analizy

Czym dla władz UKEN jest rozwój Uczelni? Czyli o koniunkturalizmie słów kilka

Rozwoju Uczelni nie liczy się w milionach złotych, bo to nie korporacja. A jeśli już cieszyć się z pomnażania majątku, to tylko wtedy, gdy jego źródła mają stabilne, przewidywalne, podatne na dalszy rozwój podstawy, a nie wtedy, gdy jest ono pochodną zażyłych stosunków władz Uczelni (oraz pewnego skromnego ORMOwca) z politykami jednej określonej opcji.

Kiedy Inicjatywa Pracownicza podnosi, że polityka obecnych władz Uczelni obniża jej poziom i potencjał naukowy, Rektor nazywa to kąśliwościami i przywołuje fakt, że przecież w ostatniej ewaluacji (po odwołaniach, które rozpatrywał ówczesny minister według własnego klucza ideologicznego) UKEN wypadł bardzo dobrze. Zastanówmy się zatem, jaka jest strategia rozwoju Uczelni realizowana przez Rektora, zwłaszcza w obszarze jakości naukowej Uczelni. Pomogą nam w tym m.in. wypowiedzi Rektora podczas spotkania z kadrą kierowniczą z dnia 12 października 2023 r.

O stanie Uczelni Rektor mówił tak:

Na razie nam się wiedzie nieźle. Mamy zoptymalizowaną kadrę, sporo studentów. Ale miejmy z tyłu głowy tę świadomość, że jeżeli wróci ten algorytm, to istnieje ryzyko, że niekoniecznie zyskamy. […] Za 2 lata może nie być takiej możliwości, że my pojedziemy do ministra z rektorem Stawarzem i wyłożymy argumenty, oprócz Państwa odwołań, zasadnych, słusznych, ale już poza ekspercką oceną, i udamy się na wielkie negocjacje po ewaluacji, i nam się uda uzyskać o jedną ocenkę wyżej w stosunku do tego, co przypisali do dyscyplin eksperci, a co ministerstwo zatwierdziło.

Do czego przyznał się Rektor, wprost, tymi słowami? Że obawia się zobiektywizowanego algorytmu naliczania subwencji na podstawie określonych wskaźników (zgodnie z zapowiedziami obecnego MNiSW ma on zostać wkrótce przywrócony). Że podwyższenie kategorii załatwiał po kolesiowsku z ministrem Czarnkiem. Doskonale wiemy, że przy ręcznym sterowaniu systemem przez owego słusznie minionego ministra algorytmy i opinie eksperckie miały znaczenie całkowicie drugorzędne, ważne były natomiast układy towarzysko-polityczne. Innymi słowy: Rektor próbuje budować jakość naukową UKEN nie na faktycznym dążeniu do doskonałości naukowej jako inwestycji w przyszłość, ale na układaniu się z ministrem. Krótkowzroczność tej koniunkturalnej polityki była oczywista od początku, ale w najbliższym czasie jej konsekwencje dla UKEN staną się wyraźnie odczuwalne (najpóźniej przy okazji najbliższej ewaluacji uczelni). Koniunktura ma to do siebie, że prędzej czy później się zmienia, natomiast podnoszenie jakości naukowej jest po prostu wartością samą w sobie i gwarancją prawdziwego rozwoju, niezależnie od opcji politycznej dzierżącej tymczasowo władzę państwową.

Chyba już nikt się nie łudzi, że po spadkach w rankingach (np. z 6 w 2022 r. na 8 miejsce w 2023 r. wśród uczelni małopolskich wg Perspektyw) UKEN może uzyskać dobre oceny działalności naukowej wśród uniwersytetów – jak to Rektor lub podkreślać – klasycznych. (Przypomnijmy, że z prawnego punktu widzenia taka kategoria uczelni nie istnieje.) A już o miejscach w rankingach międzynarodowych władze nie dbają kompletnie, bo przecież interesy grupy trzymającej władzę w UKEN mają zasięg lokalny, a w najlepszym razie krajowy, po co więc renoma międzynarodowa. Uśmiech i hojna ręka ministra zastępowała wszelkie rankingi.

Na wspomnianym spotkaniu Rektor perorował dalej:

To B też chciałbym trochę obronić. Inżynieria materiałowa ma niecałe 3 kosztochłonności i na B dostaje 2 razy tyle pieniędzy, co humanista przy A. To też musimy mieć świadomość relatywnego znaczenia tych kategorii w naukach ścisłych czy technicznych, medycznych, że tam jedna czy dwie kategorie w dół da dużo więcej pieniędzy niż te wyższe w humanistyce czy naukach społecznych.

Wszystko jasne: tak naprawdę nie o jakość naukową chodzi, tylko o pieniądze. Nie chodzi o rozwój, o długofalową wizję, o pomysł na profil Uczelni: ssijmy kasę, jak się da. Wykorzystujmy koniunkturę. Ten sposób myślenia jest niezwykle charakterystyczny dla obecnej ekipy od samego początku.

Ale dobrze, skoro pieniądze już są – a Rektor uważa to za swoje największe osiągnięcie (zapewne obok zmiany nazwy Uczelni) – to zastanówmy się, jak należałoby je racjonalnie wydawać. Potrzeb jest wiele. Mogłoby się wydawać, że należy je przeznaczyć przede wszystkim na zapewnienie sal dydaktycznych, zadbanie o ich dobry stan techniczny, wyposażenie ich w najlepsze narzędzia dydaktyczne. Dalej infrastruktura naukowa: aparatura, oprogramowanie, wspieranie innowacyjnych inicjatyw badawczych. Dalej: poprawa niemal XIX-wiecznych warunków pracy administracji. Ulepszenie systemów informatycznych. Tymczasem obecne władze postanowiły uczynić z UKEN potentata na rynku nieruchomości. Czy zakup fortu albo akademika (w bardzo złym stanie) zaspokoją najpilniejsze potrzeby Uczelni? Czy środki na remonty i dostosowania architektoniczne tych nieruchomości są zabezpieczone na przyszłość? Czy fort albo zdezelowany akademik podniosą atrakcyjność naszej Uczelni? Poprawią jakość dydaktyki i działalności naukowej?

I czy rozsądne jest zwalnianie z Uczelni, zmuszanie do odejścia, a nawet niezatrzymanie na etacie badaczy, którzy z łatwością znajdują zatrudnienie w innych, najczęściej bardziej prestiżowych ośrodkach akademickich, publikują w najwyżej punktowanych czasopismach i wydawnictwach, a nierzadko otrzymują prestiżowe nagrody i wyróżnienia, np. trafiając z nową afiliacją na listę 2% najbardziej wpływowych ludzi nauki na świecie?

Wydawałoby się, że niektóre zmiany na Uczelni idą w dobrym kierunku. Przyjmujemy coraz więcej studentów, więc to chyba dobrze? Niekoniecznie. Stosunek liczby studentów do liczby nauczycieli akademickich jest w UKEN niespotykanie wysoki (21,1; dla porównania: AGH – 8,9; UŚ – 11,1). Tak wysoki wskaźnik może znacząco wpłynąć na obniżenie subwencji ministerialnej dla Uczelni, jest to bowiem jedna ze składowych obliczania wysokości subwencji.

Tworzenie kierunków medycznych jest niewątpliwie ciekawym pomysłem, jednak naszym zdaniem najpierw należałoby zadbać o komfortowe warunki kształcenia na już istniejących kierunkach. Decyzji takich nie można podejmować z dnia na dzień, za zamkniętymi drzwiami, bez szerszej dyskusji. Trzeba też mieć pełną jasność co do możliwości budowy odpowiedniego zaplecza kadrowo-materialnego oraz co do kosztów prowadzenia nowych kierunków. Tymczasem wydaje się, że w naszej Uczelni decyzja zapadła pod wpływem kontrowersyjnej polityki ministra Czarnka, który znacząco obniżył standardy, jakie musi spełniać uczelnia, żeby prowadzić tego typu kierunki (stąd wysyp trzeciorzędnych uczelni, które postanowiły kształcić medyków). Innymi słowy: wydaje się, że władze Uczelni podjęły tę decyzję – znowu – ze względów koniunkturalnych, a nie z głębokiego namysłu nad najlepszym kierunkiem rozwoju Uczelni czy też z analizy jej najpilniejszych potrzeb.

Stoimy na stanowisku, że rozwój naszej Uczelni musi być oparty na przemyślanej, racjonalnej, długofalowej strategii przygotowanej na podstawie solidnych analiz i w porozumieniu ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Rozwój ma być faktyczny, a jego celem samym w sobie musi być doskonałość naukowa, dydaktyczna i administracyjna. Wszelkie inwestycje muszą przede wszystkim służyć tym obszarom rozwoju, a nie odwrotnie. A nade wszystko: najlepszą inwestycją jest zawsze inwestycja w ludzi.

Kategorie
Opinie i analizy

Pierwszy etap wyborów

Za nami wybory do Senatu i pierwszy ważny etap wyborów rektorskich. Wyniki jednoznacznie pokazują, że Uczelniana Wspólnota oczekuje zmian. Czy tego chcemy czy nie, Inicjatywa Pracownicza – jako sformalizowana organizacja związkowa – jest postrzegana jako środowisko zdolne do stworzenia realnej alternatywy dla obecnego układu władzy.

Doskonale wiemy, że nie wszystkie osoby pragnące zmian są jednocześnie zwolennikami Inicjatywy. Dlatego tak ważna jest dla nas idea Uniwersytetu jako dobra wspólnego. Nie zakłada ona jednomyślności, wręcz przeciwnie: w wielości poglądów i pomysłów upatrujemy siłę wspólnoty. Uniwersytet nie należy do Inicjatywy Pracowniczej, tak samo jak nie należy do Panów Jana Władysława Fróga, Roberta Stawarza i Piotra Borka.

Jednak żeby różnorodność mogła realnie oddziaływać na korzyść wspólnoty, niezbędne jest przestrzeganie kilku elementarnych zasad. Te zasady znamy wszyscy: uczciwość i prawdomówność, równe traktowanie, transparentność, spór oparty o merytoryczne argumenty, poszanowanie godności, przestrzeganie norm współżycia społecznego. Dla osób, które tych fundamentalnych reguł nie przestrzegają, nie powinno być miejsca we wspólnocie Uczelni.

Liczymy na merytoryczną współpracę ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, niezależnie od światopoglądu czy przynależności związkowej.

Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że każdy „opozycyjny” kandydat na Rektora UKEN spotka się ze zmasowanym atakiem. Z przekonaniem graniczącym z pewnością spodziewamy się, że rozpowszechniane będą kłamstwa i insynuacje, elektorzy będą zastraszani lub „kupowani” intratnymi propozycjami, a obecne władze będą wywierały naciski na Senat oraz Radę Uczelni.* Liczymy jednak, że wszystkie strony postępowania wyborczego zachowają się profesjonalnie i w duchu odpowiedzialności za wspólne dobro, a ewentualne antydemokratyczne próby negowania niezależnych kandydatów napotkają na zdecydowany opór.

Od kilku lat Inicjatywa Pracownicza wykonuje tytaniczną pracę, aby bronić praw pracowniczych i działać na rzecz poprawy sytuacji w Uczelni (podsumowaniem naszej dotychczasowej działalności podzielimy się wkrótce). Gwarantujemy, że tę samą pracę będziemy wykonywać nadal, nawet gdyby wybory na rektora wygrał kandydat wywodzący się z wewnątrzuczelnianej opozycji. Taka jest rola związków zawodowych i mamy szczerą nadzieję, że nadejdą jeszcze czasy, gdy – podobnie jak w innych uczelniach – różne związki zawodowe będą współpracować na rzecz dobra pracowników i całej Wspólnoty UKEN.

_ _ _ _ _

* Gorąco apelujemy, żeby każdy taki przypadek niezwłocznie zgłaszać do nas, a jeśli nie ufają Państwo Inicjatywie Pracowniczej – do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego — tutaj można znaleźć dane kontaktowe. [wróć do tekstu]

Kategorie
Opinie i analizy

Nagrody, nagrody…

W ostatnich miesiącach obserwujemy w Uniwersytecie Pedagogicznym prawdziwy „wysyp” nagród za działalność naukową, dydaktyczną, organizacyjną, przyznawanych przez Rektora, prof. Piotra Borka. Nie kwestionując zasług wielu pracowników uniwersytetu i ich pracy na rzecz uczelni, ani też rektorskiego prawa do wyboru osób nagradzanych, chcemy zwrócić uwagę na etyczny wymiar owych nagród. Wśród nagrodzonych za działalność organizacyjną znaleźli się senatorzy, dziekani, przewodniczący rad dyscyplin, redaktorzy i członkowie redakcji wiodących czasopism, a także przedstawiciele administracji, którzy okazali pomoc władzom uczelni w trwających nieprzerwanie od trzech lat tzw. działaniach restrukturyzacyjnych. Jest rzeczą żenującą, że nagrodę przyznaje się za samo uczestniczenie w różnorakich gremiach, co przecież wynika z obowiązku i roli społecznej, za sprawowanie funkcji, za którą pobiera się dodatkowe wynagrodzenie, w dodatku w trakcie kadencji. Czy zwykła ludzka przyzwoitość nie nakazuje, by nie odbierać takiej nagrody?

Gwoli sprawiedliwości warto się także zastanowić, kogo brakuje wśród osób nagrodzonych, choć w równym, a może i w większym stopniu na tę nagrodę zasłużył.

Ze smutkiem przyznać trzeba, że w aspekcie etycznym sens nagród Rektora Uniwersytetu Pedagogicznego został wypaczony, sama zaś nagroda stała się jedynie gestem wyborczym.

A wybory nowych władz rektorskich tuż-tuż…

Kategorie
Opinie i analizy

O restrukturyzacji – odsłona druga. Genialni stratedzy czy eksperymentatorzy amatorzy?

Wprowadzenie

W Uniwersytecie Pedagogicznym wdrażane są kolejne zaskakujące zmiany, potwierdzające, proces tzw. restrukturyzacji był i pozostaje działaniem niezwykle chaotycznym i niezrozumiałym dla osób, których te zmiany dotykają. Faktyczna celowość wdrażanych rozwiązań wydaje się być zgoła odmienna od tego, co oficjalnie deklarują reformatorzy.
Nie sposób w jednym, zwięzłym opracowaniu przedstawić wszelkie przeobrażenia, przekształcenia, połączenia i podziały dokonywane w odniesieniu do poszczególnych jednostek funkcjonujących w naszym Uniwersytecie. Skomplikowanym jest również nakreślenie obrazu
ilustrującego przesuwanie pracowników z jednego miejsca pracy w inne, zwalnianie jednych osób i zatrudnianie w ich miejsce kolejnych.

Z racji tego, że jedno z ostatnich zarządzeń rektora Uniwersytetu Pedagogicznego (
Zarządzenie Nr R.Z.0211.44.2023) wprowadza kolejne przeobrażenia w strukturze organizacyjnej Wydziału Pedagogiki i Psychologii, przedmiotem naszej uwagi czynimy historię
zmian wprowadzonych w ramach tzw. restrukturyzacji właśnie na tym wydziale.

SPIS TREŚCI

  • Krótka historia Wydziału Pedagogiki i Psychologii kalendarium przekształceń
  • Losy jednego z instytutów Wydziału Pedagogiki i Psychologii od Instytutu Pedagogiki Specjalnej (IPS) poprzez Instytut Pedagogiki Specjalnej, Szkolnej i Kształcenia Nauczycieli (IPSKN) do Instytutu Pedagogiki Specjalnej (IPSp)
  • Różnorodne reakcje pracowników na zaistniałą sytuację
  • Głowa w piasku strategia strusia. Jak zachowują się osoby (współ)decydujące, (współ)odpowiedzialne za wprowadzane zmiany? Jak (nie)odpowiadają na stawiane pytania?
  • Zaprzepaszczanie dorobku w imię partykularnych interesów?
  • Kilka powracających pytań

Pełny tekst analizy dostępny tutaj. Gorąco zachęcamy do lektury!

Kategorie
Opinie i analizy

Pedagodzy wobec zmiany nazwy uczelni

I stało się.

Senat Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie przegłosował decyzję o zmianie nazwy Uczelni (Uchwała nr 16.24.03.2023). Zatem już wkrótce zniknie określenie „pedagogiczny” obecne od momentu powołania Uczelni w każdej kolejnej nazwie (Wyższa Szkoła Pedagogiczna, Akademia Pedagogiczna, Uniwersytet Pedagogiczny).

Co na to pracownicy Wydziału Pedagogiki i Psychologii? Co na to pedagodzy? Milczą bądź wyrażają aprobatę lub nawet entuzjazm wobec zgłaszanych zmian.

Milczy Pani prorektor Katarzyna Plutecka, pełniąca wcześniej funkcję prodziekan Wydział Pedagogicznego, a także przewodniczącej Rady Dyscypliny Pedagogika.

Milczy obecna p.o. przewodniczącej Rady Dyscypliny Pedagogika, dr hab. Barbara Nowak, prof. UP.

Milczy mgr Jan Władysław Fróg, od 50 lat zatrudniony w zespole psychologów, niegdyś zdecydowanie broniący nazwy Uczelni zaświadczającej o jej związku z pedagogiką (patrz tutaj).

Żadna z rad instytutów Wydziału Pedagogiki i Psychologii nie opowiedziała się za utrzymaniem dotychczasowej nazwy.

Z kolei dziekan Wydziału Pedagogiki i Psychologii, dr hab. Ireneusz Świtała, prof. UP — ten sam, który jeszcze niedawno upominał się o istnienie wydziału pedagogicznego oraz z dumą podkreślał, że pracuje na największej i najstarszej uczelni pedagogicznej (patrz tutaj) — obecnie jest zdecydowanym orędownikiem wyeliminowania z nazwy Uczelni przymiotnika „pedagogiczny”.

Dlaczego tak się dzieje? Czy akurat taka jest aktualnie koniunktura? Czy to ona decyduje o postawach prezentowanych przez pedagogów oraz tych, którzy pracują na Wydziale Pedagogiki i Psychologii? A może zachodzące zmiany jedynie zaświadczają o kondycji pedagogiki w naszej Uczelni, która po 77 latach przestaje być uczelnią pedagogiczną?

[Przy okazji warto odnotować, że zmianą nazwy Uczelni zaczęły interesować się media, patrz np. tutaj.]

Kategorie
Opinie i analizy

Uniwersytet Pedagogiczny, czyli kilka słów o ekonomii wykluczenia

Pisząc te słowa próbuję zrozumieć naturę zdarzeń, w które uwikłała nas historia. Oswoić lęki, nazwać to, czego doświadczam od ponad dwóch lat. Odnaleźć sens w byciu świadkiem.

Jako pierwszy powód zwolnień w Uniwersytecie Pedagogicznym podano konieczność „zbilansowania budżetu”. Zdecentralizowane finanse (wcześniej rozliczanie centralnie, w oparciu o wewnętrzny podział subwencji) ujawniły wysoki poziom niedofinansowania instytutów osadzonych na dyscyplinach humanistycznych. Z tajemniczych tabelek kanclerza, pokolorowanych w Excelu, wynikało, że długi są wielomilionowe i zamierzamy w kierunku czarnej dziury. A jak wiadomo, w pobliżu czarnych dziur standardowe prawa logiki zakrzywiają swój bieg. W uczelni podniesiono alarm, wprowadzono stan wyjątkowy. Ponieważ jednak nigdy nie ujawniono oficjalnego planu restrukturyzacji, w którym byłby np. zapis o zakazie odtwarzania stanowisk zlikwidowanych w wyniku przeprowadzonej optymalizacji, dokonywano zwolnień i ogłaszano konkursy na te same stanowiska.

Zasadniczo jednak zaczęło się od zwolnień emerytów. Na początku wierzyliśmy, że zmiany strukturalne i kadrowe są konieczne. Uwierzyliśmy nawet, że pobieranie emerytury i praca na etacie ma w sobie coś niewłaściwego. Ustalone wcześniej reguły komunikacji uległy zaburzeniu. W publicznych wypowiedziach kanclerz przypisywał osobom w wieku emerytalnym lenistwo, opieszałość, wąskie horyzonty poznawcze. Ale pragnienie reformy, hodowane od wieków w głębokich, skostniałych strukturach akademickich, okazało się tak silnie, że uwierzyliśmy w obietnice Dobrej Zmiany.

Z czasem pracę straciły osoby głośno protestujące przeciwko nowej polityce finansowej, kadrowej i jakościowej, jak i te, które w ogóle nie protestowały – okazały się bowiem łatwym celem. Byli rektorzy, urzędujący dyrektorzy instytutów, aktywni działacze i działaczki związków zawodowych… Główny powód? Otwarte wyrażenie sprzeciwu, interpretowane jako brak lojalności. Zwalnianym odmówiono nawet prawa do rozmowy z pracodawcą.

Dobrze wszyscy wiemy, że w feudalnym systemie uczelnianym zdobycie tytułu doktora habilitowanego jest jak nadanie szlachectwa. Później możesz już tylko dołączyć do profesorskiej arystokracji. Gdzieś pomiędzy dopada cię „profesura podwórkowa”, czyli tytuł profesorski twojej własnej uczelni. Tracisz go w momencie zwolnienia. Odkąd nowa władza zaczęła przeliczać tytuły na etaty okazało się, że jednak „trzeba stawiać na młodych”. Bo mniej kosztują. Nagle szlachectwo i tytuły arystokratyczne zaczęły niewiele znaczyć. Właściwie należało nas wszystkich zwolnić – wyszlibyśmy przynajmniej na zero. Dlaczego tak zaprojektowano budżet uczelni? Dlaczego stała za tym osoba niegdyś skazana prawomocnym wyrokiem za przekroczenie uprawnień i wprowadzenie w błąd urzędu, w którym pracowała? Nie wiemy.

Po roku zwolnień, w całkiem młodym wieku, wielu z nas zaczęło odliczać czas do emerytury.

Optymalizacja, czyli meandry narracji neoliberalnej

Transformacja została wprowadzona w UP w myśl reguły bez znieczulenia i bez sprzeciwu, jako terapia szokowa. Nagle kluczowym powodem zwolnień osób sprzeciwiających się polityce nowych władz uczelni stała się „utrata zaufania pracodawcy” – kryterium nieznane dotąd w środowiskach akademickich, gdzie nawet najcięższe przewinienia traciły swój rezon w mozolnych, trwających lata postępowaniach dyscyplinarnych. Tymczasem okazało się, że człowieka można zwolnić szybko, z dnia na dzień, wystarczy myśleć jak Frank Underwood w serialu House of Cards: przejrzeć wygórowane zakresy obowiązków, niesumujące się w Wordzie tabelki finansowe, zmęczone podpisy – zawsze czegoś zabraknie, albo czegoś będzie za dużo. Nagle – jak nigdy wcześniej – nasz uniwersytet nawiązał kontakt z realiami rynku pracy. Jak w Amazonie, jak w mBanku – i u nas zaczęto zwalniać związkowców. Za działalność związkową. Wieżą z kości słoniowej się rozpadła.

Utrata zaufania pracodawcy oznacza w rzeczywistości, że pracodawca rości sobie prawo do nieomylności. Nigdy nie przyzna się do błędu. Dlatego po kolejnych zebraniach z władzami uczelni coraz trudniej było zaufać swoim oczom i uszom. Z przerażeniem zauważam pewnego dnia, że tęsknię do jakiejś narracji, która obieca mi spokój, ugłaszcze spójnością. Jakże łatwo uwierzyć w chwili słabości w opowieść o protestujących mącicielach, którzy „niepotrzebne wzbudzają niepokój w naszej społeczności”. Każdy, kto jawnie protestował, traktowany był z podejrzliwością. Ta atmosfera eliminowała spontaniczne odruchy solidarności. Zamieszkaliśmy w mentalnych panoptykonach.

Media

Po roku rządzenia i negatywnych artykułów na temat uczelni w mediach lokalnych i ogólnopolskich, rektor postanowił „przejąć narrację”. Uczelnia podpisała porozumienie z Polska Press, a w radiu i gazetach regionalnych zaczęły pojawiać się tendencyjne wywiady (czy to z rektorem, czy kanclerzem). Próbowano wykreować rzeczywistość na pozór zwyczajną, w której odbywają się „normalne ruchy kadrowe”. Tylko dzięki nieludzkiemu wysiłkowi Inicjatywy Pracowniczej, aktywności biura poselskiego Macieja Gduli i rewolucyjnemu zaangażowaniu społeczności LGBT+, protestującej po wycofaniu się uczelni z dobrych praktyk na rzecz różnorodności, prawda o sytuacji w UP mogła ujrzeć światło dzienne. Dzisiaj, kiedy nasza uczelnia wybrała swoje nowe, koszmarne logo, nie da się już zatrzymać setek ironicznych komentarzy, które zaczynają pojawiać się w mediach społecznościowych. Ile oślepionych władzą oczu musiało zaakceptować tę graficzną pomyłkę? Ile rąk klepnęło coś, co zamienia naszą komunikację zewnętrzna w smutny, falliczny żart?

Atomizacja społeczności

Szybko stało się jasne, że władza oczekuje podporządkowania całkowitego, bezwarunkowego i niezachwianego. Zostaliśmy podzieleni na królestwa (zwane instytutami) i pouczeni, że powinniśmy pilnować swoich interesów. Obsesja kontroli stała się totalna: zmieniono regulamin korzystania z poczty służbowej, wyraźnie artykułując możliwość sprawdzania naszych kont pocztowych przez pracodawcę (choć większość z nas pracuje na prywatnym sprzęcie); zaczął się okres anonimowych donosów, opartych na informacjach zaczerpniętych z mediów społecznościowych pracowników; konto byłego rektora zostało zhakowane, co doprowadziło do ujawnienia poufnych informacji. Władze monitorowały nawet podpisy pod petycjami w obronie zwalnianych kolegów i koleżanek. Na słynną „panią Basię” z dziekanatu, wieloletnią współpracowniczkę rektora (wówczas na stanowisku dziekana) nałożono karę porządkową za podpisanie petycji w obronie koleżanki (użyła słów: „podpisuję, bo to kłamstwo”). Chodziło o kontrolę nad ludźmi i utrzymanie nas w napięciu, strachu.

W przedziwny sposób zaczęto też interpretować pojęcie autonomii uczelni: nie jako jej niezależność od władzy politycznej i jej bezpośrednich wpływów, tylko jako jawne przyzwolenie na prowadzenie brutalnej polityki kadrowej oraz stopniowe izolowanie uczelni od wpływów międzynarodowego i krajowego środowiska naukowego.

Ewangelia dla Nauki dała rektorom potężne instrumenty sprawowania władzy. Nawet istniejący dotychczas mechanizm angażowania społeczności w decyzje kadrowe został zakwestionowany. W kilku wypadkach wybory dyrektorów instytutów i kierowników katedr (lub ich odwołania), które zwykle stanowiły przypieczętowanie woli rady instytutu, zostały rozstrzygnięte jednoosobową decyzją rektora. Na miejsce zwalnianych lub rezygnującej „kadry menadżerskiej” odgórnie powoływano zwolenników obecnych władz. Łączenie i dzielenie instytutów stanowiło doskonały argument za usunięciem niepokornych dyrektorów. Ostatnio o przekształceniach jednostek (np. Instytutu Geografii) ich dyrektorzy dowiadują się z oficjalnych zarządzeń.

Entropia

W pracy cenię sobie profesjonalizm. Robię kursy i szkolenia z zarządzania, czytam Ewangelię Gowina, kodeks pracy, kodeks administracyjny. Spotkanko za spotkankiem, bo kontakt z ludźmi fundamentem porozumienia. Ale nadchodzi taki moment, kiedy wiesz już, że nie ma miary, którą można by ogarnąć ten chaos i codzienne rozproszenie ludzkiej energii. Sięgasz więc po książki z innych rejestrów, z innych epok totalnych, bo opisane w nich mechanizmy jakoś lepiej przystają do twojej rzeczywistości.

I zaczynasz swoje prywatne Wielkie Mentalne Czuwanie: nasłuchujesz wiadomości o tym, kto następny zostanie zwolniony; sprawdzasz maile od związku zawodowego, szukając w nich swojego nazwiska; próbujesz zrozumieć zależności, w które uwikłał cię System.

Może osobom z zewnątrz trudno zrozumieć ogrom emocji, które towarzyszą nam od ponad dwóch lat. Przecież na całym świecie ludzie są zwalniani z błahych powodów, a stabilność zatrudnienia zawsze była fikcją. Ale warto zrozumieć, że każde jedno zwolnienie to osobisty dramat, bo zaprawdę dotyka osób wierzących, że to, co robią ma głęboki, społeczny sens. Nie jesteśmy idealni, nieomylni, ale czyż w Konstytucji RP nie zapisano, że „przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”?

Po pewnym czasie wieści o sytuacji w Twoim miejscu pracy docierają do rodziny. Najpierw martwić zaczyna się mama, zgodnie z kolejnością dziedziczenia zmartwień. Babci mówi się niewiele, bo by od tego umarła. Później martwi się reszta rodziny. Nagle Twój etat, który zawsze był jak Cud Bożonarodzeniowy, jak wymarzony prezent pod choinkę – nieco uciążliwy, nie szyty na miarę, ale jednak będący spełnieniem Twoich marzeń – jest zagrożony. W atakach paniki przeglądasz ogłoszenia o pracę na stanowiskach naukowo-dydaktycznych i jeszcze wyraźniej widzisz, że na uczelniach w twojej dyscyplinie pracy nie ma, i nie będzie. Każdego dnia czekasz na wypowiedzenie, jak na nadejście Mesjasza. Sprawdzasz skrzynkę pocztową i biegniesz na pocztę odebrać listy polecone. Oddychasz z ulgą, kiedy to tylko korespondencja ze spółdzielni. Odbierasz telefony z nieznanego numeru, zawsze myśląc, że to Oni… Przychodzą takie dni, że nie możesz wstać z łóżka. Albo marzysz o tym, żeby zasnąć i przespać kolejne lata kadencji twojego szefa. Obudzić się już w innym miejscu i czasie.

Ciało

Niektórzy z nas jeszcze pamiętają, jak przez kilka kolejnych lat staraliśmy się o uruchomienie na uczelni karty Multisport – promocyjnych wejściówek na obiekty sportowe, do których zwyczajowo dopłacają pracodawcy, w ramach wspierania work-life-balance. Śmieszna sprawa, ale brzmi lepiej niż „zapomoga świąteczna” – nasz stały dodatek do pensji, przyznawany w okresie bożonarodzeniowym. Marzyły nam się wyrzeźbione ciała i płaskie brzuchy. W tej kwestii władze uczelni były jednak zawsze zgodne – odmawiały, polecając korzystanie z uczelnianego basenu.

A ciała tak bardzo mdli od uczelnianej polityki… U mnie odruchy wymiotne pojawiały się przy każdym mailu o zwolnieniu kolejnej osoby. Ciała sztywnieją, głowa chowa się w barkach. Jakby cały rok, całe lata, padał na ciebie zimny deszcz…

Pod koniec listopada 2022 dochodzi do nas wiadomość o śmierci Anny Sienkiewicz-Rogowskiej, wicedyrektorki Muzeum Warszawy. Od kilku lat poddawana presji politycznej, nie poddawała się, walczyła. Jej serce nie wytrzymało. Czy tak trudno zrozumieć realne konsekwencje donosów, zastraszeń i ciągłej presji politycznej?

Zniewolony umysł

Jak dobrze wszyscy wiemy, stopniowa erozja dyskursu akademickiego to w przypadku UP dzieło przewodniczącego związku zawodowego Solidarność. Od lat atakował władze uczelni, w tym poprzedniego rektora, posługując się retorycznymi apelami rozsyłanymi do pracowników uczelni, a w szczytowej fazie karykaturami, wieszanymi w związkowej gablotce. Wszystkie one, utrzymane w podobnej stylistyce, przedstawiały tytułowego psa pimpka (złośliwe określenie ówczesnego rektora), doświadczającego licznych upokorzeń ze strony współpracowników. Brak reakcji ze strony władz uczelni był wówczas (i jest nadal, bo kolejne grafiki wiszą koło stołówki) wyraźnym znakiem danym społeczności, że tego typu retoryka nie będzie karana.

Świadkiem tych działań zawsze była milcząca większość. Milczenie oznaczać mogło tak wiele: od przyzwolenia, po formę ucieczki lub zastygnięcia i zakamuflowania.

Faktem jest jednak, że gra ustępstw i lojalności, o której pisał Miłosz w Zniewolonym umyśle, toczy się dalej. Wytwarza solidarność wśród tych, którzy ją uprawiają. „Aktorstwo dnia codziennego tym się różni od aktorstwa w teatrze, że wszyscy grają przed wszystkimi i wiedzą nawzajem o sobie, że grają. To, że ktoś gra, nie jest mu poczytywane za ujmę i nie dowodzi bynajmniej jego nieprawowierności. Chodzi tylko o to, żeby grał dobrze, bo umiejętność dobrego wejścia w swoją rolę stanowi dowód, że ta część jego osobowości, na której buduje swoją rolę, jest w nim dostatecznie rozwinięta”. Żyjąc więc w lęku przez zrośnięciem z rolą, robimy co do nas należy.

Dobry panie – czy będziesz wiedział, co przeżyłeś?

Rektor kreuje narrację, w której przekonuje nas, że wszystkie działania podejmowane są dla naszego dobra, o które dba się dniami i nocami. Po lekturze Chamstwa Pobłockiego trudno jednak nie dostrzec tej uderzającej analogi między sytuacją na UP a relacjami: pan-chłopi w feudalnej Polsce. „Dobry pan to taki, który nie musi własnoręcznie bić, bo ma do tego sługów” – pisze historyk. Brzmi znajomo? Ile to razy rektor tłumaczył, że nie będzie ingerował w działania prorektorów, choć w rzeczywistości ponosi pełna odpowiedzialność (jako pracodawca) za to, co dzieje się w uczelni? Ojciec-patriarcha zawsze powie, że swoim dzieciom pomaga, a nie je eksploatuje. Dzieci zaś przedstawia się jako te, które same o sobie nie mogą stanowić i potrzebują prowadzenia oraz ochrony.

Niestety ten sam ojciec nosi cechy homo sovieticus – został podporządkowany „partii”, ucieka od wolności i odpowiedzialności, dogaduje się z władzą, bo „taka koniunktura”, reaguje impulsywnie na jakiekolwiek objawy sprzeciwu. Nigdy nie przeciwstawi się silniejszym, a zatem zapewne nie zdąży się zorientować na czas, kiedy silniejsi się go pozbędą. Nie myśli samodzielnie, nie podejmuje autonomicznych decyzji. Chce się wszystkim przypodobać, więc jego decyzje są ze sobą wewnętrznie sprzeczne. Jak każdy narcyz przeżywa oceny innych, twierdząc, że ma „grubą skórę”. Obwiniania innych za swoje problemy (strategia opisana przez Audre Lorde: „Zajmij uciśnionych problemami pana”). Patriarcha o tendencjach narcystycznych żąda uległości, bo podświadomie lubi dominować. Czasem mi go nawet żal, bo nie wie, że już ma gotowego następcę na swoje miejsce.

To, co kluczowe dla zrozumienia folwarku uczelnianego, to dążenie do pielęgnowania osobistych więzi między przedstawicielami władzy a „poddanymi”. Porządne instytucje zawsze posiadają transparentne, sformalizowane zasady procedowania spraw. Gdy zasad tych brak, każdy musi osobiście wydreptać sobie ścieżkę „do góry”. Każdy „akt dobroci” skierowany do jednostki (dyrektora, kierownika, profesora) naznacza ją na tle społeczności. W ten sposób wzmacnia się oczekiwanie lojalności wobec „pana” i nieufność wobec korzystających z dobrodziejstw. Cokolwiek wydarza się za zamkniętymi drzwiami gabinetów rektorskich musi zostać zespolone omertą. Na UP dostęp do informacji (np. planu restrukturyzacji) jest ograniczony, nie rozumiemy sposobu podejmowania decyzji, podziału kompetencji, procedury są nieprzejrzyste. Im mniej jawna jest rola danej osoby w układzie, tym prawdopodobniejsze, że jej wpływ na decyzje jest większy. Jak to możliwe, że wszystko poszło nie tak?

Orwell 2022

Przez długi czas wydawało nam się, że problemy wykładowców pozostają przeźroczyste dla studiujących. Ale w 2022 roku student Jakub Gajda stał się ofiarą anonimowego donosu, w którego wyniku został czasowo zawieszony w prawach studenta. Oskarżano go o planowanie ataku na władze przy użyciu plastikowego pistoletu. Interwencja mediów i wykładowców doprowadziła do „odwieszenia” studenta, ale popełnionych krzywd nie dało się już cofnąć. Chłopak zmienił uczelnię.

Arogancja władzy eksplodowała podczas protestów osób LGBT+, domagających się poszanowania ich praw do określania się zaimkami i imionami zgodnymi z tożsamością płciową. Protestujący zostali oddzieleni od uczelni taśmą ostrzegawczą, a protest zagłuszano dmuchawami.

Na uczelni panuje atmosfera pełna napięcia i podejrzeń. Aktywność i samorządność studentów jest ograniczana do minimum. „Fluid zbiorowy, który powstaje z wymiany i sumowania fluidów poszczególnych, jest zły. Jest to aura siły i nieszczęścia, wewnętrznego paraliżu i zewnętrznej ruchliwości” (Miłosz, Zniewolony umysł).

Militaryzacja uczelni

Jakiś czas temu na naszym Uniwersytecie (uczelni pedagogicznej!) otwarto studia: bezpieczeństwo międzynarodowe, bezpieczeństwo państwa. W czerwcu 2022 uczelnię odwiedza Prezes Rady Ministrów, Mateusz Morawiecki. Jak informuje uczelnia, „rozmowy dotyczyły przede wszystkim budowy centrum dydaktyczno-konferencyjnego, obejmującego wielostanowiskową strzelnicę”. Strzelnicę! Nie przedszkole, nie żłobek, nie centrum kultury, lecz miejsce, w którym uczy się zabijać ludzi.

28 października 2022 na stronie uczelni opublikowano zdjęcie z wizyty Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotra Glińskiego oraz Wicemarszałka Sejmu RP Ryszarda Terleckiego. Grupa zadowolonych mężczyzn przedziera się przez ruiny fortu. Uważny obserwator może dostrzec, że w grupie (w drugich rzędach) są trzy kobiety – całkowicie zasłonięte przez mężczyzn. Publikujący zdjęcie nie widzą w tym nic niewłaściwego.

27 października na stronie UP umieszczono informację o spotkaniu władz uczelni „w gmachu Sejmu RP z Wicemarszałkiem Sejmu Ryszardem Terleckim oraz Sekretarzem Stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Wojciechem Skurkiewiczem. Podczas rozmowy poruszono między innymi temat otwarcia w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie kierunku cyberbezpieczeństwo oraz nawiązania współpracy między Uczelnią a Ministerstwem Obrony Narodowej”. 14 października 2022 rektor Borek udziela wywiadu w TVP3 Kraków, w którym informuje, że dzięki współpracy z kuratorium zrealizowano pilotażowy program z zakresu obronności dla ostatnich klas LO.

Proste zasady dyplomacji zakładają, że uczelnia pedagogiczna powinna współpracować z kuratorium. Ale nie musi robić tego w tak ostentacyjny sposób. Liczne spotkania z kurator Nowak oraz przedstawicielami rządu to jawna deklaracja polityczna. Rektor w ten sposób pokazuje swoje wpływy w ministerstwie, chwali się znajomościami. Czy to naiwność wierzyć, że służba cywilna (a przecież pracujemy w uczelni publicznej!) powinna zapewniać zawodowe, rzetelne, bezstronne i politycznie neutralne wykonywanie zadań?

Choć nasza władza z gorliwością modernizuje UP, styl sprawowania władzy jest całkowicie oderwany od współczesnych standardów komunikacji i zarządzania. Stanowi przeciwieństwo idei uniwersytetu otwartego (przypomnę, że senat cudem odrzucił plan budowy ogrodzenia wokół uczelni, który dobitnie wyrażał stosunek władzy do świata zewnętrznego). Otwartość instytucji oznacza, że nikt nie jest w posiadaniu prawdy ostatecznej, konieczne jest więc bezustanne inicjowanie dialogu, umożliwiającego współistnienie. W przypadku uniwersytetów filarami otwartości są zasady: autonomii uczelni, wolności badań akademickich, możliwość zrzeszania się w związkach zawodowych oraz stowarzyszeniach studenckich, zasady kolegialności i samorządności. Każdą z nich nasza władza próbuje rozmontować. Każda oznaka niezgody traktowana jest z najwyższą pogardą.

Obserwujemy również kult „działania dla działania”. Na UP reformuje się „dla reformowania”, choć nikt nie widział dowodów na to, że reformy są konieczne i skuteczne. Mimo wielokrotnych zapewnień, że po półtorej roku zwolnień „sytuacja finansowa jest stabilna”, ciągle dochodzi do łączenia i przekształcania jednostek. Ostatni raz zajmowaliśmy się kwestiami rozwoju naukowego przy okazji parametryzacji i tylko dlatego, że za otrzymanymi kategoriami „idą pieniądze”. Rektor ds. Nauki milczy.

I w końcu uczelniana nowomowa, której nauczyliśmy się przez ostatnie dwa lata… Składa się z fraz: propozycja przejścia na kontrakt czasowy dla emerytów (czytaj: dyskryminacja ze względu na wiek i przekształcenie umów na czas nieokreślony w kontrakty na czas określony); normalny ruch kadrowy (czytaj: zwolnienia z powodu rzekomego braku lojalności) itp. Wypracowano zespół reguł językowych, które utrudniają świadkom tych zdarzeń ich porównanie do tego, co wcześniej nazywaliśmy kłamstwem i niegodziwością. Starano się doprowadzić do sytuacji, w której różnica między prawdą a fałszem przestała być obiektywna, a o tym, co uznawane jest za prawdę, decyduje siła, presja i stałe powtarzanie tych samych formuł propagandowych.

Co dalej?

Ponoć każda żałoba ma swoje etapy: od zaprzeczania, przez próby targowania się, depresję, po akceptację. Może powinniśmy pogodzić się z myślą, że lepiej nie będzie, przynajmniej przez najbliższe półtora roku. Władza zacznie wewnętrzne gry o tron.

Nazwanie rzeczy po imieniu ułatwia planowanie działań. Timothy Snyder w książce O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku radzi bronić instytucji – takimi środkami, na jakie nas stać w danym momencie. Chodzi m.in. o dbanie o etykę zawodową; punktowanie postępującego militaryzmu; dbałość o język (chociażby przez unikanie militarnych odwołań czy haseł przypominających mowę nienawiści) i wyczulenie na „niebezpieczne słowa” („Zwracaj uwagę na pojawianie się terminów >>ekstremizm<< i >>terroryzm<<. Bądź wyczulony na >>zagrożenie<< i >>wyjątek<< – są śmiertelnie niebezpieczne. Okazuj gniew, gdy ktoś podstępnie sięga do patriotycznego leksykonu”); utrzymywanie nadziei i wiary w prawdę, dociekliwość, budowanie relacji, wspieranie słusznych spraw, uczenie się od innych instytucji; chronienie życia prywatnego („Co paskudniejsze reżimy wykorzystują swoją wiedzę o tobie, by wywrzeć na ciebie presję. Regularnie czyść komputer ze złośliwego oprogramowania. Pamiętaj, że wysyłając e-mail, piszesz na niebie. Zastanów się nad użyciem alternatywnych narzędzi albo po prostu ogranicza korzystnie z poczty elektronicznej. Sprawy osobiste załatwiaj osobiście”); zachowanie spokoju w sytuacji, gdy ktoś ogłasza kryzys (stan wyjątkowy) i próbuje w ten sposób łamać istniejące zasady.

I na koniec dodaje: „Bądź tak odważny, jak potrafisz”.

Janek Sawa (pseudonim)